Krzysztof Tokarz, szef Specjału, w rozmowie z portalem wiadomoscihandlowe.pl zapowiada, że oprócz merytorycznych i organizacyjnych przygotowań do wdrożenia systemu kaucyjnego firma przygotuje odpowiedni budżet na częściowe dofinansowanie automatów, "oczywiście w punktach, w których będzie to miało sens, w sklepach o dostatecznie dużych zasięgach, o dużym potencjale".
Między młotem a kowadłem
Przesiębiorca zgadzam się z tezą, że jeśli sklepy włączą się w system nieumiejętnie albo nie zdecydują się włączyć, to dla wielu z nich skończy się to fatalnie.
- Z tego powodu branża znalazła się tak naprawdę między młotem a kowadłem. Nie wejść to znaczy stracić klientów i sprzedaż, która odpłynie do innych sklepów. Zainwestować w drogi automat to znaczy wyłożyć potężne kwoty, co grozi utratą płynności, a to także może doprowadzić do problemów. Właściwie nie widzę innych opcji - dodaje.
Trudne decyzje
- Każdy detalista stanie przed trudną decyzją. Jeśli konkurencja zainwestuje, a ja nie, powiększy się jej przewaga. Jeśli zainwestuję, to czy odrobię te nakłady, czy utrzymam rentowność biznesu, czy nie utracę płynności finansowej? -rozważa rozmówca portalu wiadomoscihandlowe.pl i zwraca uwagę, że także ręczna zbiórka i segregacja opakowań generować będzie dodatkowe koszty, wymagać będzie miejsca w sklepie lub jego otoczeniu, może też być trudno uniknąć przykrych zapachów, owadów czy gryzoni.
Dyskonty znowu górą?
Krzysztof Tokarz podkreśla ponadto, że nawet jeśli detalista niezależny czy franczyzobiorca znajdzie środki i kupi przyzwoity butelkomat, to nie zaoferuje dodatkowych profitów klientom oddającym butelki.
- Dyskonty będą proponować użytkownikom aplikacji dodatkowe promocje, możliwość zamiany kaucji na punkty czy inne benefity. Mały czy średni detalista tego nie zrobi - podsumowuje szef Specjału.